Menu strony:


Lech-Czech-Rus
— O mamo moja!.. — zawołał i ręce wyciągnął. Matka pochyliła się nad nim z uśmiechem, zalecając
mu spokój.
Od chwili tej zdrowie mu powracać poczęło.
Noc przespał spokojnie; nazajutrz, o tyle miał się już lepiej że mogł rozmowę prowadzić. Nie miał nic spieszniejszego, jak zapymatki, co ją sprowadziło.
— Telegraf...
— odpowiedziała. Ta poczciwa księżna...
— Ach! mamo!.. — przerwał — nie mów o niej... To potwór...
Pani Białooi-łowicz, przez wzgląd na stan syna, mil na razie i nie prędzej aż w dni kilka później zażądała niego tłumaczenia z wyrazu, który wydawał się jej niewłaściiwym
w odniesieniu do kobiety, co go z więzienia wyprowadziła i od Syberyi uchroniła.
Lech opowiedział wszystko.
W miarę jak on opowiadał, wyraz zgrozy rósł w oczach pani Białoorłowicz. Gdy skończył, rzekła:
— Prawda, że potwór...
— A jaki ponętny!.. — dodał Lech.
— Jak grzech śmiertelny... — odparła. Tego rodzaju istoty sama jeno chyba Moskwa wydawać może...
— O, nie Moskwa sama...
— była odpowiedź Lecha, Wszelka przemoc, podająca się za prawą, władzę, jest warsztatem, na którym urabiają się narzędzia, posuwające zepsucie moralne do stopnia artyzmu
skończonego... Trzeba warsztaty te precz wyrzucać!..
KONIEC.
<<Poprzednia 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | 7 | 8 | 9 | 10 | 11 | 12 | 13 | 14 | 15 | 16 | 17 | 18 | 19 | 20 | 21 | 22 | 23 | 24 | 25 | 26 | 27 | 28 | 29 | 30 | 31 | 32 | 33 | 34 | 35 | 36 | 37 | 38 | 39 | 40 | 41 | 42 | 43 | 44 | 45 | 46 | 47 | 48 | 49 | 50 | 51 | 52 | 53 | 54 | 55 | 56 | 57 | 58 | 59 | 60 | 61 | 62 | 63 | 64 | 65 | 66 | 67 | 68 | 69 | 70 | 71 | 72 | 73 | 74 | 75 | 76 | 77 | 78 | 79 | 80 | 81 | 82 | 83 | 84 | 85 | 86 | 87 | 88 | 89 | 90 | 91 | 92 | 93 | 94 | 95 | 96 | 97
Polecamy inne nasze strony: